2/01/2013

Prolog


UWAGA: Błędy robione celowo.

Trzask rozległ się po korytarzu wraz z zamknięciem szafki. Kilka kroków dzieliło Harry’ego od pracowni językowej. Stres związany z odpytywaniem minął, gdy przypomniał sobie jak zaledwie godzinę temu czytał zastępstwa wywieszone na tablicy.
Jakie to szczęście, że okropny i bezduszny pan Hughes zachorował akurat dzisiaj, ponieważ Harry kolejny wieczór spędził na nicnierobieniu. Obejrzał się dookoła na znikających w klasach uczniów. Z uśmiechem na ustach otworzył drzwi swojej. Zrozumiał, że tym razem nauczyciel na zastępstwo nie spóźnił się. Rozmowa prowadzona przed nim nagle się urwała i Harry mógł poczuć, że stał się obiektem zainteresowań kilkunastu par oczu.
Podniósł głowę, wzrokiem szukając nauczyciela, gdy nagle zmroziło go, widząc młodego mężczyznę z uniesionymi do góry rękoma, jakby właśnie coś tłumaczył. Wlepiał w niego swoje błękitne oczy. Ktoś z tyłu głośno odchrząknął. Mężczyźni zorientowali się, że patrzą na siebie zbyt długo.
- Przepraszam za spóźnienie – wycedził Harry, lekko zachrypniętym głosem.
Potrzebował kilku łyków wody nic więcej. Był pewien, że Cher ma butelkę coli w swojej torebce. Wystarczyło tylko szybko prześlizgnąć się do ławki…
- Stój! – zatrzymał go delikatny głos.
Zbyt delikatny, by brzmiał poważnie. Harry domyślił się do kogo należy. Obrócił się, śledząc każdy ruch nieznajomego, który brał do rąk jakąś dziwną teczkę, zamiast dziennika.
- Harry… Styles? – wypowiedział mężczyzna.
Harry skinął głową.
- W samą porę. Rozumiem, że mogę wlepić ci karę.
- Zwykle robią to nauczyciele.
- Hm? Nie traktujesz mnie poważnie?
Przez chwilę stali, patrząc na siebie na przemian ze złością i rozbawieniem. W końcu Harry westchnął, zrzucił z ramienia plecak i wyjął z niego mały notes, pełniący rolę dzienniczka. Podał go mężczyźnie i zaczekał, aż ten nakreśli w nim uwagę, godzinę kozy i czas jaki ma tam spędzić.
- Tak przy okazji – zaczął szatyn, podając dzienniczek Harry’emu. – Jestem Louis Tomlinson.
Nastolatek prychnął, usłyszawszy nazwisko. Jednak Tomlinson nadal patrzył na niego grobowym wzrokiem. W klasie panowała całkowita cisza. „Louis”. Co to było za imię, myślał Harry. Odwrócił się do niego plecami i podążył na sam koniec klasy, gdzie siedziała rozbawiona całą sytuacją Cher.
Tomlinson grzecznie zaczekał aż Harry usiądzie, by móc kontynuować.
- Tak jak mówiłem – zaczął. – Nie jestem tu przypadkowo. Dopiero zaczynam swój zawód, co nie znaczy, że możecie mnie zastraszyć. Dobrze wiem jakie są szkoły.
- Ponieważ niedawno sam pan ją skończył? – odezwał się wysoki głosik ze środka sali.
Tomlinson oczyścił gardło i usiadł na biurku. Chłopak o imieniu Chris uśmiechnął się do siebie i z satysfakcją oczekiwał na odpowiedź.
- Nie – odpowiedział Tomlinson. – Ponieważ wasza bezczelność utwierdza mnie w fakcie, że nic się nie zmieniło.
Znów zapanowała cisza.
- Przejdźmy do rzeczy. Jestem tu, by stworzyć klasę dla uczniów, potrzebujących… - Zastanowił się chwilę. – Nie zrozumcie mnie źle. Dla uczniów, którzy chcą być wysłuchani. Chciałbym, hm, nauczyć was mówić o tym co wam się nie podoba i o tym co wam się podoba, a także słuchać. To bardzo ważne w waszym wieku.
- Chce pan powiedzieć, że mamy problemy i musimy o nich opowiadać? – zapytał czarnowłosy chłopak.
- Jak masz na imię?
- Darren.
Louis uśmiechnął się.
- Nikt nie mówi wam, że macie problemy. O tym wiecie tylko wy. Po prostu mam świadomość tego, że nie wszyscy z was radzą sobie z niektórymi rzeczami. Wiecie… rozwód rodziców, wygląd, zastraszanie, seksualność…
Kilka par oczu spojrzało w górę, gdy Tomlinson wypowiedział ostatnie słowa. Nie umknęło to jego uwadze. Skrzywił się do siebie w duchu, ale na zewnątrz pozostał opanowany. Przez chwilę poczuł się ze sobą źle. Zdecydowanie nie powinien mówić o seksualizmie, gdy sam kłamał na jego temat. Przełknął ciężko ślinę na wspomnienie oświadczyn. Prawda była taka, że to Elizabeth zapytała, czy zostanie jej mężem, a on zgodził się, by uszczęśliwić swoich rodziców i spełnić marzenie przyjaciółki o posiadaniu rodziny. Teraz nie było już odwrotu. Utknął w marnym, heteroseksualnym związku, próbując być wzorem dla swojego syna.
Ocknął się w porę i zeskoczył z biurka, by wyjąć z szuflady kartkę. Stanął przed ławką, w której siedział chłopak w okularach i położył ją na jego biurku.
- Wpiszcie się na tej liście.
- Jak to? – zapytał Niall Horan, siedzący w drugiej ławce. – Wszyscy?
- Tylko chętni.
Chłopak w okularach bez zastanowienia podał kartkę dalej. Niall przejął ją bez zamiaru wpisania się, ale po krótkim zastanowieniu wyjął długopis i przez kilka sekund stukał nim w puste miejsce. Raz się żyje, pomyślał i nabazgrał krzywe: Niall Horan.
Louis obserwował każdego, kto w danym momencie miał listę i kiwał głową na tych, którzy śmiali się czytając inne nazwiska. Pokręcił głową i wrócił na swoje miejsce, biorąc w dłonie teczki z danymi uczniów. Mógł sam zdecydować się na to kogo chce mieć w swojej grupie. Potrafił odczytać to z czyjegoś zachowania, reagowania na daną sytuację, czy sposobu w jaki patrzy na kogoś lub coś. To ostatnie tyczyło się Harry’ego. W tym bezczelnym nastolatku kryło się coś, co Louis chciał odkryć.
- Jeszcze jakieś pytania? – zapytał.
- Nie jest pan za młody na nauczyciela? – wyrwała się Cher.
Spojrzał na nią z opanowaniem i powagą, co lekko ją przestraszyło.
- Tak, tak jestem.

~*~

- No nie wiem Zayn, chyba byłem dla nich zbyt surowy – powiedział Louis, popijając piwo w samochodzie przed swoim domem. – Zrobiłem koszmarne pierwsze wrażenie.
- Jeśli siedzieli cicho i cię słuchali to spisałeś się dobrze – pocieszył go przyjaciel.
- Uhh – westchnął Louis. – I jeszcze ten Harry…
- Co, wpadł ci w oko jeden z nauczycieli?
Zayn zaśmiał się i przysunął do ust zimną butelkę.
- Harry jest uczniem.
Mulat zaczął kaszleć, próbując przełknąć resztkę cieczy, zalegającej teraz w jego gardle. Gwałtownie przeniósł wzrok na swojego przyjaciela, wyczekując dalszych wyjaśnień.
- Chcesz mi powiedzieć, że masz ochotę przelecieć małolata?
- Eww! – jęknął Louis. – Jezu, Zayn, jesteś taki bezwstydny.
- No co? Mówię to, co myślę.
- Nie mam zamiaru nikogo przelecieć – odparł bardzo stanowczo Louis.
- Wiem, że tak. Jeśli nie tego… jak mu tam? A, tak, Harry’ego. Jeśli nie jego, to kogoś innego. W każdym razie, każdego kto jest facetem, ma penisa i całą resztę.
Louis przeniósł zmęczony wzrok na swojego kumpla i poczuł jak właśnie w tej chwili ma go całkowicie dość. Lecz z drugiej strony Zayn miał rację. Louis od początku swojego małżeństwa był sfrustrowany seksualnie i mógłby przysiąc, że pomoże mu nawet szybki pijacki numerek z Elizabeth, ale to nie wchodziło w grę od kiedy na świat przyszedł James. Ona nigdy nie miała czasu, a on – po krótkim namyśle – uznał, że to nawet lepiej. Niestety, nie stawał mu już tak szybko i często jak kiedyś. Minął ten wiek, kiedy wystarczyło potrzeć penisa o drzewo. A fakt, że Elizabeth była kobietą, wcale mu nie pomagał.
Zachichotał na to wspomnienie. Zayn spojrzał na niego pytająco, ale sam zaczął się śmiać. Louis ułożył ręce na kierownicy i popatrzył w okno swojego domu. Widać było kręcącą się po domu Elizabeth. Sprawdzała czy mleko jest wystarczająco ciepłe dla dziecka. Potem zgasiła światło. Louis zaczął zastanawiać się, czy na pewno takiego życia chciał. Zayn obserwował go od jakiegoś czasu. I mimo to, że chłopak wiedział, iż Louis potrzebuje wsparcia, nie okazał go. Zayn nienawidził się smucić, przytulać kogoś i pocieszać, jeśli nie chodziło o coś, co sam wyrządził, lub jeśli ta osoba miałaby pójść z nim potem do łóżka. Louis był jego przyjacielem, ale w tej chwili Zayn czuł po prostu złość. Powtarzał mu, by nie żenił się z jego siostrą. Opowiadał nawet najgorsze, najbardziej upokarzające historie związane z nią i ich rodziną, ale Louis się uparł. Dla rodziców, dla niej, nie dla siebie.
- Dobra, wysiadaj – powiedział Zayn. – Mam dziś coś w stylu randki.
- Kto tym razem? Chłopak czy dziewczyna?
Zayn zamyślił się chwilę.
- Nie wiem – przyznał.
- Boże, Zayn! Nie rozumiem jak można brać udział w randkach w ciemno dla biseksualistów.
- Powinieneś spróbować. - Czarnowłosy mrugnął do niego i dopił piwo.
Louis wywrócił oczami i chwycił obie butelki. Wysiadając z samochodu, rzucił:
- Do zobaczenia.
- Kiedy?
- Na tej rodzinnej kolacji za dwa tygodnie – przypomniał grzecznie Louis i machając, zatrzasnął drzwi.

| OLS |

Przy jednej z Londyńskich ulic stał duży dom ogrodzony wysokim murem, chroniony przez psy. Nikt nigdy nie wiedział jak jest w środku. Gości stanowili wysoko postawieni ludzie; pracownicy i właściciele wielkich korporacji, firm zarabiających duże pieniądze. Małżeństwo mieszkające tam, miało dziecko.
Harry spojrzał na ten dom i skrzywił się. To był jego dom. Słyszał na jego temat tyle mitów, że mógłby spisać je w książce i wydać pod tytułem: „Tajemnica samotnego dziecka”. Faktem było, że rodzice nie pozwalali mu zapraszać nikogo, prócz najbliższych przyjaciół. Takimi była tylko Cher, bo Darren nie zdał ich szalonego testu. Biedak był ciekawy tak wielu rzeczy, które właściwie nie służyły do niczego innego jak do dekoracji, że Stylesowie stwierdzili, iż ten dzieciak może kraść. Nic podobnego oczywiście nie było prawdą. Tak samo jak to, że Niall niszczył wiele rzeczy. Na festynie organizowanym przed szkołą, zahaczył o kabel od mikrofonu i wyrwał go. Występująca właśnie dziewczyna była tak zła, że zaczęła krzyczeć na niego przeróżne okropieństwa, a rodzice Harry’ego przysłuchiwali się każdemu kłamstwu na temat nieostrożności Horana.
Gdy Harry ukończył szesnaście lat, jego rodzice wyjeżdżali i zostawiali cały dom tylko dla niego.
Harry nie urządzał imprez. Nic podobnego; nie był przecież popularny. Zapraszał swoją przyjaciółkę na długie pogawędki o chłopakach, gdy przyznał jej się, że jest gejem, i gdy ona jeszcze nie powiedziała mu, że lubi dziewczyny bardziej niż powinna. Kiedy to oznajmiła, spotykali się, by po prostu rozmawiać o homoseksualizmie i sprawach tego typu. Ale wciąż byli przyjaciółmi, odrabiającymi razem pracę domową i wracającymi ze sobą po szkole. Potrzebowali siebie nawzajem, tak jak każdy gej potrzebuje przyjaciółki i jak każda lesbijka potrzebuje przyjaciela. Od dwóch lat trwali pod przysięgą mówienia sobie o wszystkim, choć Harry wiele razy zatajał jakiś problem, wiedząc jak bardzo szalona jest Cher.

Harry wetknął klucz do furtki i przekręcił go. Zza domu wybiegły dwa duże dogi i przywitały go wesołym merdaniem ogonów. Zignorował je. Podszedł do drzwi, znalazł kolejny klucz i wszedł do środka. Dom był całkowicie pusty i Harry nie mógł nic z tym zrobić. Był środek tygodnia, więc Cher przygotowywała się do testu, a Niall i Darren mieli zmianę w Blue Sky. Harry bardzo ostrożnie położył torbę na podłodze przy wysepce w kuchni i zaczął przygotowywać sobie kolacje. Sięgnął po kilka kromek chleba i masła orzechowego, które parę dni temu przywiozła mu mama. Rozsmarował je na pieczywie i z rozkoszą oblizał palce. Położył kanapki na talerzyku, zabrał torbę i poszedł po krętych schodach na górę.
Rozsiadł się na łóżku, jedząc swoją nibykolację i międzyczasie przeglądając notes z pracami domowymi. Zaczął zastanawiać się ile dni będzie chorował pan Hughes. Przydałoby się z dwa tygodnie. Harry miał ochotę podrażnić nowego nauczyciela… jak mu tam… Tomlinsona. Nie był tak prostym celem jak pozostali, których razem z Liamem doprowadzał do szału swoimi komentarzami i wybrykami. Cóż, byłaby to jedyna rozrywka w szkole, ponieważ na pozostałych lekcjach Harry starał się uważać i był bardzo spokojny. Cher nieraz zadawała pytanie:
- Co w ciebie wstąpiło?
A on tylko wzruszał ramionami, ponieważ sam nie znał odpowiedzi na to pytanie.
Zatrzymał wzrok na pustej kartce w notesie i w duchu uśmiechnął się do siebie, gdy dotarło do niego, że cały wieczór może nicnierobić. Nauczyciele – jak widać -  dali im spokój. Harry wstał z łóżka, spakował się na następny dzień i włączył telewizor. Czekał go długi wieczór.

| OLS |

Louis tego wieczora siedział do późna. Jego żona i syn dawno spali. Zayn siedział na swojej randce, a on sam jak palec gapił się na kartkę z nazwiskami. Dziś obleciał wszystkie klasy i zebrał tylko siedem nazwisk:

1. Niall Horan
2. Chris Colfer
3. Dianna Colfer
4. Cher Lloyd
5. Harry Styles
6. Darren Criss
7. Eleanor Calder
8. 
9.
10.
11.
12.
13.
14.
15.
16.
17.
18.
19.
20.



czytasz = komentujesz 

4 komentarze:

  1. Świetnie piszesz. Mimo iż wolę czytać opowiadania pisane w pierwszej osobie, przeczytam wszystko co wyszło spod Twojej ręki. :) Czekam na kolejny rozdział! Prolog jest świetny.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieje, że szybko dodasz pierwszy rozdział bo prolog jest świetny i podoba mi się pomysł na opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest świetne jak każde twoje opowiadanie mam nadzieje że szybko dodasz kolejny. Już się nie mogę doczekać

    OdpowiedzUsuń
  4. Strasznie mnie wciągnęło ;DD Byłam zasmucona, że na razie tylko prolog, bo bardzo mi się spodobało te opowiadanie :) Normalnie nie mogę tu nie codziennie zaglądać, żeby nie sprawdzić, czy jest już nowy rozdział :) Bardzo ciekawy pomysł i... Nie wiem co jeszcze powiedzieć, więc...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń