02. Nowa uczennica.
Zanim
zadzwonił dzwonek, do klasy wbiegła brunetka. Kilka par oczu skierowało się w
jej stronę, kilka głów uniosło się do góry. Dla Cher każdy ruch jaki wykonywała
dziewczyna był subtelny, delikatny, powolny. Dokładnie lustrowała jej sylwetkę.
Tomlinson
nawet nie zauważył jej obecności. Zorientował się dopiero po tym jak rzuciła
teczkę ze swoimi danymi na jego biurko. Długopis wyrwał się z uścisku jego
palców i wylądował obok na ziemi.
-
Jestem tu nowa – oświadczyła dziewczyna. – Mam na imię Selena.
Tomlinson
przez chwilę nie wiedział co robić. To był taki moment kiedy wydaje ci się, że
stoisz z boku i obserwujesz czyjąś niezgrabną rozmowę. Zorientował się, że to
właśnie on w niej uczestniczy. Szybko złapał teczkę i wskazał ręką na wolne
jeszcze ławki. W klasie siedzieli tylko: Cher, Darren i Niall.
-
Usiądź – powiedział. – Ach, tak!
Dziewczyna
powstrzymała się od zrobienia kroku w stronę klasy.
-
Jestem Louis Tomlinson. Cieszę się, że do nas dołączyłaś.
Tak,
zdecydowanie był jeszcze niedoświadczonym i roztargnionym nauczycielem.
Nie
minęła nawet minuta, a z korytarza doszedł głośny brzdęk dzwonka. Członkowie
grupy zaczęli się schodzić. Louis oparł się wygodnie o swoje krzesło i
wypatrywał kogoś w drzwiach, choć sam
nie miał świadomości tego co robi. Minęły go bliźniaki – zawsze nierozłączni
Dianna i Chris. Później dziewczyna ze starszej klasy; uniosła dumnie głowę i
uśmiechnęła się znacząco.
Tomlinson
wrócił na miejsce. Otworzył folder Seleny, rzucił okiem na zdjęcie i nazwisko.
Spostrzegł informacje o częstej zmianie szkół. Uniósł głowę. Ciemnowłosa
dziewczyna siedziała w pustej ławce, spoglądając ukradkiem na innych uczniów,
jakby zastanawiała się, gdzie będzie pasować.
Louis
wstał i otworzył usta, by coś powiedzieć, ale drzwi klasy nagle się otworzyły. Leniwie
przeniósł wzrok w lewą stronę i napotkał roztapirzoną burzę włosów. Sięgnął po
karteczki, na których wypisywał kary. Pamiętał jak dyrektor je mu przekazał, a
ten bał się, że nie będzie nawet miał okazji ich użyć. Dzięki Harry’emu
Nieznośnemu Styles’owi, sytuacja była odwrotna.
-
W piątek po lekcjach – dodał tylko i zmarszczył brwi w odpowiedzi na łobuzerski
uśmiech nastolatka.
Dołączył
do swoich przyjaciół, nie spuszczając wzroku z nauczyciela. Sprawiło to, że
skóra Louis’ego stawała się bardzo wilgotna. Nie czuł się komfortowo, wiedząc,
że każdy jego ruch jest oceniany przez osiemnastolatka. Odchrząknął głośno, by
zwrócić na siebie uwagę pozostałych.
-
Dzień dobry! Mam nadzieję, że weekend minął wam przyjemnie.
Kilka
głów pokiwało obojętnie.
-
Ustawcie krzesła.
Minęło
kilka minut, po których wszyscy siedzieli w kółku. Tomlinson przestawił swoje
krzesło i wspierając się na oparciu, usiadł na nim okrakiem.
-
W tym tygodniu popracujemy nad terminem: miłość.
Louis’emu
nie umknęło to, jak bardzo złagodniał wzrok Harry’ego.
-
O, a niby jak mamy nad tym pracować? – zadrwiła Cher.
-
Każdy z was kiedyś się zauroczył – kontynuował Tomlinson. – Nie chcę rozmawiać
z wami o tym w kim i jak. Mam na myśli samo uczucie. Czy kiedyś się nad tym zastanawialiście?
Cisza.
-
No właśnie. Z miłością jest tak, że nie do końca ją rozumiemy. Możemy kochać
nie tylko osobę, ale również rzecz, do której się przywiązaliśmy.
Eleanor
podniosła rękę.
-
Tak jak miłość do ubrań?
Tomlinson
powstrzymał się od uśmiechu.
-
Tak, myślę, że tak.
-
I do pieniędzy? – dodała.
-
Em, nie. To zupełnie co innego.
W
tamtej chwili opuściła rękę i zamilkła.
-
W każdym razie, kiedy podoba nam się jakiś człowiek; osoba myśląca, mająca
uczucia i zdolność komunikowania się z nami, wtedy zaczyna się nasza wędrówka.
Każdy z nas ją przechodzi – mówił, patrząc na wszystkich uczniów. – Od
pierwszego zauroczenia, przez nastoletnie związki i w końcu do dojrzałego
uczucia, które nie jest takie proste do rozpoznania. Moja teoria brzmi naprawdę
zabawnie. Na studiach robiła furorę…
-
Czyli całkiem niedawno – wtrącił Chris. – Mam przeczucie, że nadal tam króluje.
-
Jeśli masz zamiar mnie wyśmiewać, możesz opuścić zajęcia, Chris. Kiedy próbuję
być miły i znaleźć z wami wspólny język ty zawsze wtrącasz trzy grosze. Możemy
porozmawiać o moim wieku po lekcjach. Pochwalimy się wiedzą na temat
psychologii, czyż nie?
Wszyscy
spojrzeli na chłopaka, który zastygł na swoim miejscu i nie odezwał się więcej.
Louis uśmiechnął się do siebie w duchu. Może był surowy, ale za to skuteczny.
-
Mogę? – zapytał.
Niemal
wszyscy pokiwali głowami.
-
Przyjmijmy, że istnieliśmy gdzieś przed narodzinami. Byliśmy, prawie że
połączeni z osobą, która została nam wybrana i z którą było nam dane żyć do
śmierci. Wraz z nią tworzyliśmy jedną figurę. Darren, rzuć coś.
-
Em, koło?
-
W porządku. Koło – powtórzył Tomlinson. – Na tułowiach mieliśmy narysowane
koło.
Cher
zaśmiała się tak głośno, że Louis musiał spojrzeć w jej kierunku. Mimo, iż
dziewczyna praktycznie wyglądała tak, jakby od paru minut próbowała powstrzymać
łzy śmiechu, to Harry – siedzący tuż obok – miał minę zupełnie inną niż zwykle
i nie podzielał jej humoru. Jakby to już nie był on. Wpatrywał się w podłogę i
słuchał uważnie. Louis tak bardzo nie mógł zrozumieć dlaczego, że zapomniał o
upomnieniu Cher.
-
Przepraszam za nią – powiedział cicho Niall.
Louis
przytaknął nieprzytomnie. Zmusił się do spojrzenia przed siebie i
kontynuowania.
-
Co ja to? A tak. Mieliśmy narysowane koło i kiedy tajemnicza siła nas rozdzieliła,
została tylko połowa koła.
Cher
nadal chichotała.
-
Nasza misja polega na tym, by znaleźć drugą połówkę. Uzupełnienie. Co o tym myślicie? Wypowiedzcie się.
Dianna
nieśmiało podniosła rękę, a Louis skinął jej.
-
Nie zawsze wybieramy odpowiednią osobę. Co wtedy?
Te
słowa uderzyły w Louis’ego jak wielki młot, zbudowany z miliona igieł. Dobrze
wiedział, że to dotyczyło jego. I choć znał odpowiedź, czuł się winien, iż sam
nie potrafił się nią pokierować.
-
Jeśli w pewnym momencie zorientujemy się, że tkwimy w toksycznym związku,
powinniśmy zwyczajnie uciec.
-
Uciec?
-
Powiedzieć partnerowi prawdę. Oczywiście po tym, jak powiemy ją sobie. To
przede wszystkim.
Dianna
otworzyła usta, by znów coś powiedzieć.
-
A co jeśli nie ma ucieczki? – To nie był dziewczęcy głos. Louis odwrócił się w
jego stronę i dostrzegł zielone tęczówki wpatrzone w niego z wielkim
przejęciem.
-
W jakim sensie? – zapytał.
-
Jeśli ten ktoś, kogo kochaliśmy jest w stanie zrobić nam krzywdę.
-
Musimy działać ostrożnie i jak najszybciej zwrócić się o pomoc.
-
Jak? Kiedy mamy odcięty telefon i nie możemy wyjść z domu.
-
Musimy wiedzieć jak podejść tą osobę. Skoro kiedyś byliśmy z nią blisko, znamy
jej słabe punkty. Poza tym człowiek działający w złości nie myśli rozsądnie. To
szansa na wykiwanie go. Rozumiesz, Harry?
Harry
pokiwał głową.
-
Dlaczego mnie o to zapytałeś?
Wzruszył
tylko ramionami i uśmiechnął się.
-
Zainspirowane filmem – odparł, śmiejąc się z powagi Louis’ego i tego jak bardzo
się przejął.
Louis już wiedział, że ma kompletnie
dość młodzieży.
|OLS|
Blue
Sky
Cher
i Harry siedzieli przy jednym ze stolików i popijali colę, rozmawiając o rzeczach
jakie w tym tygodniu przytrafiły się Cher. Pomiędzy stolikami sączyła się
delikatna melodia, wydostająca się spod rąk Darrena. Zapachy z kuchni
sprawiały, że nie sposób było stąd wyjść. Atmosfera również dopisywała. Było po
prostu idealnie. Harry wysłuchiwał wszystkich zalet jakie ma Selena – nowa
uczennica, którą udało się zaczepić na korytarzu.
-
… mówię ci, jesteśmy umówione na piątek – ciągnęła Cher. – Ta dziewczyna jest
niesamowita!
-
Chwila, moment! – zatrzymał potok słów. – W sensie… randka?
Przyjaciółka
uderzyła go w ramię, a on zachichotał.
-
To tylko przyjacielski wypad na film.
-
Po twoim uśmieszku wnioskuję zupełnie co innego – poruszył znacząco brwiami i
pogłaskał ją po ramieniu.
-
No już dobrze – westchnęła. – Porozmawiajmy lepiej o tobie, skarbie.
-
O mnie?! – wyprostował się w zdziwieniu. Nie sądził, że jeszcze kiedyś Cher
będzie chciała dopuścić go do słowa.
Zaczął
nerwowo mieszać słomką w napoju, co zaniepokoiło Cher.
-
Przeskrobałeś coś? – zapytała, cichym tonem. – No mów!
-
Nic nie zrobiłem, panno Napadnijmy Na
Bank. – zaśmiał się, a ona wraz z nim. – U mnie po staremu.
-
Jaaasne! – przeciągnęła i objęła jego dłonie. – Opowiadaj!
-
To naprawdę nic takiego, Cher – upierał się.
-
Masz kogoś na oku?
-
Chyba żartujesz. W tym mieście nie ma nikogo wystarczająco przystojnego dla
mnie.
-
Przestań, Harry. Mamy tydzień miłości, jak to określił pan Tomlinson.
Na
dźwięk tego nazwiska wzdrygnął się.
-
Chwila… Tomlinson! – krzyknęła i natychmiast zasłoniła usta. Kilka par oczu
spoczęło na nią i zlustrowało groźnie. Zaczekała aż przestanie być w centrum uwagi
i kontynuowała: - Podoba ci się Tomlinson, prawda? Nie próbuj przeczyć!
-
Co?
-
Nie próbuj przeczyć, powiedziałam!
Kiedy
Cher wymachiwała tak palcem przed jego nosem, zdecydował się uniknąć sprzeczki.
-
Taa – odpowiedział posłusznie. – I co z tego?
-
I co z tego? – przedrzeźniła go. – Idioto! Co zamierzasz z tym robić? –
kontynuowała przesłuchanie.
-
Zupełnie nic.
-
Oooch! – oburzyła się. – Jak możesz?!
-
Ja tylko…
-
Korepetycje, wiem! – wrzasnęła. – Ale pozwól, że pozbieram wszystko do kupy. –
Tego właśnie bał się Harry. – Zaproś go na piątek, bo w piątki nie ma twoich
rodziców i poproś o pomoc w matematyce.
-
Z której jestem świetny – zadrwił Harry, upijając colę.
-
Nie zorientuje się! – wrzasnęła. – Ale on jest żonaty, nie?
Zanim
Harry zdążył odpowiedzieć, Niall pojawił się przy ich stoliku.
-
Cher, błagam uspokój się, bo ludzie się skarżą – powiedział.
Machnęła
tylko na niego ręką.
-
Tu się mówi o poważnych sprawach, Niall. Jak ci twoi ludzie mają problem, to
niech zmienią lokal. W tym obok jest lepsze żarcie – wyznała. – Bez urazy.
-
Mówię poważnie. Zaraz cię wyrzucę.
-
Dobra już! – Uniosła ręce w geście obronnym. – Będę cicho.
Niall
westchnął ciężko i oddalił się.
- Skąd to wiesz? – zapytał, powracając do rozmowy, Harry,
nachylając się nad stolikiem.
- Poszperałam trochę… - uśmiechnęła się niewinnie. – Ale zgodzę
się z tobą. Wygląda jak gej, no nie?
- Daj już spokój, Cher – zatrzymał ją i upił trochę czarnego
płynu. – Nie będzie żadnych korepetycji.
- Żartujesz?! Niech przyjdzie! Zobaczymy co będzie dalej…
- Co ma być dalej? – przerwał im znajomy głos. – Witajcie!
Przed stolikiem nagle pojawił się Darren. Odsunął puste krzesło
i usiadł na nim. Spostrzegł zaskoczone miny przyjaciół i zaśmiał się.
- Dajcie spokój, mówcie o co chodzi – zachęcił ich, ale nadal
milczeli.
- To nic takiego – odezwała się wreszcie brunetka. – Już nie
grasz?
Pokręcił głową.
- Ta nowa, zabiera mi dwa lub trzy numery dziennie – oznajmił. –
Ale nie przejmuję się.
Odwrócił się w stronę małej sceny i pomachał jej. Cher zrobiła
to samo.
- Selena… - wyszeptała i nieświadomie westchnęła.
- Wiedziałaś, że tu będzie – rozgryzł ją Harry. – No wiesz!
- Cicho, młody. – Pokazała mu język i skierowała wzrok z
powrotem na czarnowłosą. – Wynagrodzę ci to.
|OLS|
Harry
siedział już w klasie, odbywając karę, zanim Louis zdążył do niej dotrzeć. Rysował
coś w zeszycie, głęboko zamyślony, ale kiedy nauczyciel wtargnął do środka,
podniósł się, jakby na niego czekał.
-
O, już jesteś – wyrzucił z siebie wraz z szybkim oddechem Tomlinson.
Rzucił
na biurko stertę kartek i dzienników. Spojrzał na Harry’ego, który przyglądał
się wszystkiemu, stukając długopisem o ławkę.
-
Kilku nauczycieli poprosiło mnie o przepisanie ocen. Zajmij się czym tam chcesz
– powiedział, lecz Harry nie powrócił do poprzedniego zajęcia. – Jesteś dziś
jakiś inny.
W
tym momencie Harry zamrugał kilka razy i zmarszczył brwi.
-
Inny?
-
Taki... – Louis szukał słowa. – spokojniejszy. I mniej nieznośny.
-
Tak pan myśli?
Louis
naprawdę nie rozumiał co się dzieje. Jeszcze jakiś czas temu otrzymałby
głupkowatą odpowiedź, z której Harry śmiałby się jeszcze kilka dni. Tym razem
odpowiadał krótko i chodził nieprzytomny.
-
Chcesz o czymś porozmawiać?
Harry
uniósł wysoko głowę, ale po chwili zrozumiał, że ten gest był zbyt śmiały i
zbyt zdradzał jego chęci.
-
Nie. Mam od tego Cher.
Louis
powoli zaczynał rozumieć. Usiadł na ławce przed Harry’m i oparł nogi o krzesło.
Potem uśmiechnął się do niego w taki sposób, że Harry po prostu nie wytrzymał.
-
Mam do pana pytanie – rzekł, nie odrywając wzroku od kartki papieru. – Jest pan
dobry z matematyki?
-
Myślę, że tak – przyznał Louis. – A co?
-
Może, um… udzieliłby mi pan korepetycji?
Louis
zamarł.
-
Ja?
Harry
zrozumiał, że przesadził. Zarumienił się i schował twarz w dłoniach.
-
Więc chcesz, żebym… przyjeżdżał do ciebie i tłumaczył zadania? – Louis wypowiedział
te słowa ostrożnie, jakby kryło się za nimi coś nieprzyzwoitego i jakby nagle
wszyscy w szkole mieli dowiedzieć się, że jest gejem.
-
Tak. Nic więcej.
-
No tak… więc… um… nie zgadzam się?
Harry
uniósł zdumiony wzrok.
-
Jak to?
-
Nie powinienem. – Wzruszył ramionami. – Powiedzmy, że wiem do czego zmierzasz.
Harry
dziękował Bogu, że w klasie nie było nikogo prócz nich. Znów złapał w dłonie
długopis i bawiąc się nim, wymruczał pod nosem odpowiedź.
-Do
niczego nie zmierzam.
Louis
nie mógł uwierzyć. Mina nastolatka mówiła sama za siebie. Był zbyt zmieszany,
by chodziło tylko o korepetycje, a Louis czuł się tak, jakby właśnie zapraszano
go na randkę. Właśnie tego się obawiał kiedy dostawał pracę w szkole. Tylko że
w tedy wyobrażał sobie siebie z jakąś dziewczyną w takiej sytuacji – nie z
cholernie słodkim Harry’m, który potrafił być też strasznie nieznośny.
-
Naprawdę? Wydaje mi się, że jednak mam rację – zaśmiał się Louis. – Nie poznaję
cię Harry. Jeszcze w tamtym tygodniu byłeś taki pewny siebie. Żartowałeś z
Liamem i… i rzucałeś tymi teksami – wymieniał Louis.
-
Nie słyszałeś o tym, że wszyscy nosimy maski? – warknął Harry. – Myślałem, że
was tego uczą.
Louis
wyprostował się i spoważniał. Znów mowa o jego studiach.
-
Uczą – odparł i zeskoczył z ławki.
Nagle
zapanowała krępująca cisza. Harry zmarszczył brwi, a Louis poczuł się dziwnie.
-
Czasem mam wrażenie, że nikt mnie nie rozumie, a to co mnie otacza to pustka.
-
Dlaczego? – zapytał Louis, zdając sobie sprawę z tego, że nagle zmienili temat.
-
Rodziców ciągle nie ma w domu, a Niall i Darren nie są osobami, z którymi mogę
porozmawiać tak po prostu; o codzienności. Do Cher też już nie mam ochoty
chodzić. Bez przerwy nawija o…
-
Dziewczynach – dokończył Louis, wywracając oczami. Doskonale wiedział o czym
mówi nastolatek. On sam musiał użerać się z historyjkami o randkach Zayna.
Czasem nie mógł ich słuchać nawet kiedy chodziło o mężczyznę.
-
Skąd pan wie?
-
Przeczucie.
-
Taa. Jest pan pewien, że z korepetycji nici?
Louis
skrzywił się. Nie sądził, że Harry potrafi być aż tak uparty. Na szczęście miał
coś idealnego na tą okazję. Sięgnął do torby i wyjął z niej książkę.
-
Sześć filarów poczucia własnej wartości
– przeczytał Harry i zabrawszy książkę spojrzał w zdumieniu na Tomlinsona. – Po
co mi to?
-
Dobre na długie, samotne wieczory – odparł, klepiąc go po ramieniu i wracając
do biurka. – Stwierdziłem, że ci się przyda skoro tak bardzo nudzisz się w domu.
O! I podręcznik do matematyki także polecam.
Harry
nie odważył się już odezwać. Nauczyciel rozgryzł go i całe szczęście nie chciał
sprawiać, by Harry jeszcze bardziej spalił się ze wstydu, więc był mu w małym
stopniu wdzięczny. Jedyne co musiał teraz zrobić to dorwać Cher.
~*~
Po tylu różnych uczuciach, które towarzyszyły mi, gdy czytałam Godzinę 00.00 i Missing Harry, teraz poczułam się naprawdę rozluźniona. Rozdział był zabawny i na swój sposób uroczy, choć tak jak i na Godzinie 00.00 – zdecydowanie za krótki.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, co wniesie do opowiadania nowa postać. Niby pojawiło się troszkę Seleny, ale jakoś niespecjalnie dużo i w sumie nie wiem co o niej myśleć, ale jakoś tak… Jak na razie specjalnie do gustu mi nie przypadła. Irytuje mnie trochę Cher, zdaje się skupiać głównie na sobie i swoich odczuciach, nie interesując się nikim innym. I, och, jak ja kocham Twojego Nialla! Jest taki cudny, że żałuję, że nie mam w swoim otoczeniu kogoś podobnego. Teraz już widzę, dlaczego w poprzedniej odpowiedzi na mój komentarz napisałaś, że inspirowałaś się głównie Glee – te „tematy”…! Miłość, miłość, miłość. Zaintrygował mnie pan, panie Styles, nie powiem, że nie. Zaciekawiła mnie jego reakcja, jego skupienie i powaga – do pewnego momentu, oczywiście.
Ta prośba o korepetycję mnie rozbawiła i – szczerze? – miałam nadzieję, że to nie wypali. Byłoby to dla mnie w pewien sposób zbyt tandetne i zdecydowanie akcja była by za szybka. Więc naprawdę cieszę się z tego, jak Louis zgrabnie wybrnął, jednocześnie niejako ucierając nosa swojemu uczniowi.
Brakowało mi Zayna i Liama, ale rozumiem, że nie możesz wsadzać ich wszystkich do jednego rozdziału, wiec mam nadzieję, że pojawią się w kolejnym. Naprawdę lubię Zayna! ; ) I właściwie to jestem ciekawa synka Lou. W każdym razie dziękuję za rozluźnienie i wprawienie w lepszy nastrój.
Pozdrawiam,
wanilia.
@wanilia03 ; www.voice-on-tape.blogspot.com
Ty chyba czytasz mi w myślach, bo w następnym rozdziale ma być i Zayn i syn Lou :D
Usuń