Odcinek piąty.


O5. Bardzo, bardzo bliskie spotkanie

RUTH: W tym rozdziale dużo intymności, ale to chyba lubicie, prawda? Po za tym postanowiłam zaszaleć i pierwszy raz w życiu opisać… coś. Jeśli ktokolwiek się brzydzi lub nie jest psychicznie gotowy na tą niespodziankę, niech ominie ten fragment :)
I mała prośba! Polecajcie bloga i zachęcajcie innych do czytania jeśli wam się podoba. Z góry dziękuje :*

[Ciąg dalszy czwartego odcinka] +18

   Harry wydawał się być wściekły na samego siebie, lecz nie mógł zaprzeczyć, że widzi cień szansy dla tego wieczoru, gdy wsiadał do samochodu Pana Tomlinsona. Bardzo dobrze wiedział, że nie powinien nigdy więcej zbliżać się do swojego nauczyciela, ale chrzanić to, jeśli coraz bardziej miał na to ochotę. Był nastolatkiem na miłość Boską. Nie mógł odmawiać sobie przyjemności, a nocne „bawienie się swoim ciałem” niestety nie wystarczało. Harry był zbyt zdeterminowany, by odtrącić chęć zdobycia błękitnych tęczówek. Chciał być przez nie doceniony.
   Całą drogę jechali w milczeniu. Louis bił się ze swoimi myślami, jednocześnie pragnąc chłopca siedzącego obok i odpychając go. Jako psycholog wiedział, że tak jak zbudowany jest człowiek - mózg na samej górze, serce poniżej i miejsca intymne na dole – tak powinien postępować zgodnie z najważniejszym organem. Lecz przebywając w środowisku, gdzie każdy popychał go w stronę Harry’ego, coraz trudniej było powiedzieć: NIE.
   Zatrzymał samochód na podjeździe i z łatwością powstrzymał się przed wygonieniem Harry’ego z pojazdu. Zamiast tego liczył swoje oddechy, spodziewając się jakiegoś ruchu. Harry odpiął leniwie pasy, kilka razy podchodząc do powiedzenia czegoś w stylu: dziękuję, że mnie podwiozłeś, ale zamiast tego, postanowił być odważniejszy.
   - Może wejdziesz?
   Louis był prawie pewien, że w innej sytuacji, po prostu wyśmiałby śmiałość Styles’a, lecz teraz musiał przyznać się, że właściwie na to liczył. Nie rozumiał sam siebie, kiedy przechylił głowę w lewo, nadal nie napotykając wzroku nastolatka  i przytaknął:
   - Jasne. Mogę wejść, nie chcę marnować wieczoru powrotem do pustego domu.
   Harry wyglądał na mile zaskoczonego tą informacją i Louis od razu pożałował, że się nią z nim podzielił. A może nie żałował…
   - Okej – skwitował nastolatek, gdy cisza trwała więcej niż dziesięć sekund. – zaparzę ci herbaty albo co tam będziesz chciał.
   Sytuacja zaczęła robić się zabawnie banalna, gdy równocześnie otworzyli drzwi i ledwo doszli do bramki, a zaczął padać okropnie gęsty deszcz. Nie zrobiłoby to na nikim żadnego wrażenia, gdyby nie nagle pojawiające się grzmoty. Louis nienawidził burzy. Nie dlatego, że się jej bał, ale dlatego, że zawsze było duszno i ślisko na drodze. Na tyle podświadomości wiedział, że tej nocy już nigdzie nie pojedzie.
   Dom Harry’ego był tak samo duży i przytulny jak wcześniej. Louis nie mógł powstrzymać wspomnień z dnia, w którym wymierzył dzieciakowi siarczysty policzek. Nadal przelatywał go dreszcz i równocześnie dotyk gładkiej skóry policzkowej. Mimo obiecanej herbaty, Harry nie wstąpił do kuchni, lecz od razu zapalił światło na korytarzu i zawołał nauczyciela na górę. Harry nie wyglądał tak, jak zwykle. Znów był bezbronny, czarujący i… po prostu był sobą.
   Kiedy weszli do środka, Louis po prostu nie wytrzymał.
   - Harry, musimy porozmawiać.
   Harry odwrócił się, unosząc brew i czekając na dalsze wyjaśnienia.
   - Zdecydowałem, że skoro uczę was psychologii i zachęcam do mówienia o sobie. – Tutaj przerwał. – Powinienem dać tego przykład, nie uważasz?
   Harry stał w otępieniu, ledwo przytakując głową.
   - Więc miałeś racje, jestem gejem i wcale nie jestem szczęśliwy z Elizabeth. Kocham Jamesa, ale czasem wydaje mi się, że nie jest naszym dzieckiem, tylko moim. Wygląda to samolubnie, ale uwierz, że to normalne. Każdy jest w końcu egoistą…
   - Pozwoli Pan, że ja też nim będę – przerwał mu Harry. – Przyznajmy, iż to nie przypadek, że przyznaje się Pan do tego dopiero teraz, gdy się znamy i jesteśmy w moim domu podczas burzy, zupełnie sami  i… nie ukrywajmy faktu, że stanął Panu w samochodzie parę dni temu. Jedyne czego teraz chcę to rzucenie Pana na łóżko i kochanie się z Panem do białego rana. Zaznaczam, że mam osiemnaście lat i dawno się nie masturbowałem, więc jestem trochę seksualnie sfrustrowany. Nie obchodzi mnie prawo, przyzwoitość i stanowiska na jakich się znajdujemy. Mogę też obiecać, że nie chodzi tylko o seks. W takich okolicznościach pozostaje nam… a raczej Panu, jedno: wchodzi Pan, czy nie?
   Louis zupełnie nie wiedział, co powiedzieć. Zachłysnął się powietrzem, stojąc oszołomiony na zesztywniałych kończynach, czując jak drobne włoski na całym jego ciele stoją dęba. Nie spodziewał się tego po Harry’m. To było zbyt dosłowne, zbyt szczere, zbyt… pozostawało tylko jedno. Co w takiej sytuacji podpowiedziałby mu Zayn?
   - Ktoś się dowie.
   Harry uznał to za częściową zgodę. Przysunął się o dwa kroki.
   - Niby kto?
   - Nie wiem. Jakoś się wyda. Ja pójdę do więzienia, ty nie. Skąd mam mieć pewność, że to nie podstęp?
   - Podstęp? Nie zrobiłbym czegoś takiego – obruszył się Harry.
   Louis wypuścił drżący oddech i postawił krok do przodu.
   - Mogę ci ufać?
   - Zdecydowanie tak.
   - Uznajmy to za…
   - Nasz mały sekret – dopowiedział Harry.
   Louis dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego jak blisko siebie stoją i że właściwie Harry jest nieco od niego wyższy. Twarz Harry’ego wydawała się być jeszcze piękniejsza niż zwykle. Przemawiało przez nią pożądanie wymieszane z nostalgią.
   - Zgadzasz się? – wyszeptał prawie w usta Louis’ego.
   - Tak – odszepnął ledwo słyszalnie.
   Harry wysunął wargi do przodu i minimalnie je rozchylił. Louis stał wyprostowany i spięty, jakby ktoś miał mu zaraz zadać bolesny cios, lecz w końcu nie wytrzymał i pochylił się do przodu, delikatnie napierając na wargi nastolatka, które wydały się niezwykle miękkie. Ten pierwszy całus był powolny, leniwy, czuły i zdecydowanie zachęcający. Zbliżyli się do siebie jeszcze bardziej i ponownie złączyli wargi. Naciskali na siebie coraz mocniej i w szybszym tempie, lecz nadal powoli, chcąc zapamiętać tą chwilę. Wkrótce dłonie Harry’ego przysunęły do siebie całe ciało Louis’ego, sprawiając, że nie było między nimi żadnej odległości. Ich krocza otarły się o siebie niebezpiecznie mocno, ujawniając erekcję nabrzmiewającą w ich spodniach. Louis prześledził całą długość ramion Harry’ego i położył dłonie na jego karku.
   Nie mógł uwierzyć w to, co robi. Do czego właściwie dążyli, także było zagadką, która obu się podobała. Louis był wniebowzięty. Czując ciepło bijące od Harry’ego, zrobiło mu się dziwnie smutno. Oderwał się od Harry’ego, kładąc głowę w zagłębieniu jego szyi i mocno do siebie przytulając. Harry próbował ukryć zaskoczenie. Nagły wybuch emocji Louis’ego wprawił go w zdziwienie, przez co potrzebował paru minut ogarnięcia sytuacji, zanim mocno uścisnął w ramionach drobne ciało swojego nauczyciela, nie widząc w nim więcej pedagoga. Był czymś więcej; to było ukryte w pocałunku.
   Wkrótce usta Harry’ego prześlizgnęły się do szyi Louis’ego, składając na niej małe malinki, na linii, która zwykle nie była odsłaniana. Szatynowi wydawało się to nie przeszkadzać, póki nie zaczął być zazdrosny o swój obojczyk i zażądał zainteresowania jego wargami. Ponownie wbił się we wnętrze ust Harry’ego, śledząc je językiem i na końcu oblizując jego dolną wargę. Nigdy nie całował się tak z Elizabeth. Nigdy.
   Poczuł chłód w dole pleców, spowodowany tym, iż Harry zaczął ściągać jego sweter. Pozwolił mu na to.
   Harry wyznaczył sobie ścieżkę na torsie mężczyzny, całując każdy zakamarek, skupiając się na mięśniach brzucha, pępku i sutkach. Pchnął go na ścianę, a Louis uderzył w nią, zrzucając kilka ramek ze zdjęciami. Chciał przeprosić, póki nie zorientował się, że to byłoby nie na miejscu. Harry podniósł się i złapał go za biodra, unosząc ku górze. Louis przycisnął swój nagi tors do jego ciała, oplatając nogi wokół bioder i całując jego usta. W pokoju było słychać tylko głośne mlaśnięcia, spowodowane ich gorącym zainteresowaniem sobą. Temperatura zdawała się rosnąć, ograniczając dopływ tlenu. Louis czuł jak w jego żyłach buzuje krew, gotowa rozedrzeć naczynia krwionośne i rozlać się w pobliżu jego erekcji. Kiedy wygiął się w łuk i otarł kroczem o Harry’ego, to był znak, że nie może dłużej czekać. Harry podszedł z nim do łóżka, kładąc go na nim i zdejmując swoje ubrania.
   Louis nie czekał. Uniósł biodra, zsuwając niezdarnie jeansy wraz z bielizną, zupełnie obnażając się przed Harry’m. Kiedy ten wdrapał się na łóżko – zupełnie nagi – Louis rozłożył swoje nogi, wpuszczając go między nie. Harry położył się na nim, całując jego usta, napawając się cudownym zapachem jego drogich perfum i smakiem, którego nie dało się określić inaczej niż „Louis”. Tak idealnie do siebie pasowali; byli jak układanka. Ich usta idealnie się ze sobą łączyły, języki współgrały w jednym rytmie, pozostało tylko…
   Harry z trudem oderwał się od kochanka?, by wygrzebać spod łóżka małą tubkę. Kiedy siłował się z zakrętką, Louis w niecierpliwieniu podniósł się, klęcząc przed nim i szepcząc centralnie przed jego twarzą:
   - Dotykaj mnie, Harry.
Zielonooki wiedział, że jego tęczówki znacznie pociemniały. W jednym zdaniu wypowiedzianym przez osobę, do której wzdychał kilka tygodni, było tyle emocji i seksu, że stało się to wręcz irracjonalne.
Odrzucił lubrykant na bok, przesuwając dłońmi po jego torsie, a następnie kładąc go z powrotem, usiadł na nim. Dłonie Harry’ego spoczęły na klatce piersiowej mężczyzny, pieszcząc ją przez kilka sekund i rozumiejąc, jak bardzo podniecający może być sam dotyk. Louis oddychał coraz ciężej i głośniej, wlepiając swoje tęczówki w Harry’ego. Dłonie przesunęły się niżej, dotarły do mięśni brzucha, masując je, by zaraz napotkać na drodze wzwód. Nieśpiesznie wziął go w dłonie, badając jego kształt, twardość i delikatność. Louis jęknął, gdy Harry pozwolił sobie na naciśniecie główki. Ale nie chciał mu obciągać. To nie wyraziłoby tego, co czuł.
Sięgnął po lubrykant, który wcześniej odrzucił i odkręcił tubkę, by wycisnąć zawartość na dwa palce.
- Harry – sapnął Louis.
Nastolatek odnalazł drogę do wejścia Louis’ego i zbadał je ostrożnie palcami, napierając bardzo delikatnie, równocześnie pieszcząc jego penisa, by rozluźnić partnera. Louis był ciasny, ciepły i wilgotny. Harry starał się jak może, by go rozluźnić, więc pochylił się i złożył kilka pocałunków na klatce piersiowej, szyi i ustach. Louis miał miękką i jędrną skórę, od razu pokochaną przez Harry’ego. Cudownie mlaskała, gdy ją całował i bez problemu ukazywała malinki, jeśli tylko starał się je zrobić.
Louis nieustannie wydawał się być spięty. Dopiero kiedy Harry zdecydował się zmienić kąt i zwinąć palce, Louis jęknął w zachwycie i ekstazie, pozwalając tym Harry’emu na ostateczne wejście.
Nałożywszy prezerwatywę, nakierował swojego penisa na odpowiednie miejsce i niezwykle czule wsunął go do połowy, po czym wycofał się i ponowił próbę. Louis zdawał się przyjąć to dobrze. Jeszcze nie znakomicie, ale dobrze. Wciąż był ciasny i spięty, ale z każdym kolejnym ruchem Harry rozluźniał go.
Louis był mu ogromnie wdzięczny za delikatność i troskę jaką wkładał w seks analny. Ponieważ, będąc szczerym, to nie było dla Louis’ego nic normalnego, czy zwyczajnego. Nie mógłby wyrazić się o tym: przecież wszyscy to robią. Prawda była taka, że Harry był jego pierwszym i to miało pozostać tajemnicą.
Po kilkunastu pchnięciach Louis całkowicie oddał się przyjemności. Harry mimo wszystko nie przyśpieszył, starając się, by chwila trwała wiecznie. Nawet przykrył ich kołdrą i położył się na Louis’m, dodatkowo całując, dzięki czemu wszystko wyglądało jak waniliowy seks. Szatyn był zadowolony. Stosunek płciowy z Elizabeth zwykle odbywał z zamkniętymi oczami i po ciemku. W pokoju Harry’ego paliła się jedna lampka, pozwalająca im ujrzeć siebie i cieszyć się tym widokiem. Całe zdarzenie wyglądało niezwykle intymnie, a pokój pękał od uczuć. Louis czuł się tak szczęśliwy, że jego serce nie nadążało jednocześnie z pompowaniem krwi i kontrolowaniem emocji. Objął ciasno szyję Harry’ego, rozkoszując się jego obecnością w sobie i pocałunkami.

|OLS| +18


Przed kinem tłoczyła się grupka młodych ludzi – studentów. Ten piątek musieli spędzić na oglądaniu nowego, historycznego filmu, który właśnie wszedł do kin. Trzymali w rękach grube notesy, w których powinny znaleźć się notatki.
Selena mocniej zacisnęła szalik na szyi i z przerażeniem w oczach lustrowała zmęczenie na twarzach ludzi. Za parę lat czekało ją to samo. Ale teraz czekała na Cher, która spóźniała się dziesięć minut. Kopnęła styropianowy kubek po kawie i po chwili zastanowienia podniosła go, wyrzuciła do kosza i uśmiechnęła do siebie. Następnie zabrała ulotkę przyklejoną do kartonowej okładki filmu i zaczęła czytać opis.
Nagle ktoś złapał ją za ramię i wydał z siebie przyjemny dla ucha śmiech. Selena odwróciła się i posłała koleżance promienny uśmiech.
Cher wyglądała pięknie. Była ubrana w ciemne rurki, skórzaną kurtkę, a na szyi zawisł złoty naszyjnik. Włosy zaplotła w długiego kłosa, który idealnie ułożył się na lewym ramieniu. Makijaż miała delikatny, podkreślający jej duże oczy.
Sel odpowiedziała jej uśmiechem i spojrzała na wchodzących do sali kinowej studentów.
- Jak dobrze, że zniknęli – powiedziała przeciągle. – Wytwarzają zbyt dużo ciepła
- Masz racje, jest gorąco – przyznała Cher, zdejmując kurtkę. – Kiedy zaczyna się film?
Brunetka spojrzała na zegarek i po chwili podniosła wachlarz rzęs, ponownie ukazując swoje czarne oczy.
- Powinnyśmy już wchodzić – stwierdziła, ruszając w stronę odpowiednich drzwi. – Kupujesz popcorn?
- Tak, wezmę też coś dla ciebie – stwierdziła Cher, jednocześnie wyjmując z kieszeni kilka banknotów. – Zaczekaj na mnie w sali.
- Okej – zgodziła się Selena delikatnym głosem, przypominającym śpiewanie kołysanki.
Kiedy przedzierała się przez korytarz, pojedyncze światełka co jakiś czas ukazywały jej piękną sylwetkę. Gdy wreszcie zniknęła, Cher wyciągnęła telefon i szybko wybrała numer.
Harry nie odbierał. W słuchawce odbijały się sygnały wyczekiwania, póki nie włączyła się sekretarka. Zrezygnowana Cher westchnęła i zostawiła wiadomość.
- Chciałam tylko powiedzieć, że przepraszam za zostawienie cię w Blue Sky z Niall’em. Jestem z Seleną. Zrozumiesz to, prawda? Baw się dobrze, Harry. Kocham cię, urwisie.

*

- Już dawno nie bawiłam się tak dobrze! – zaśmiała się Selena, obejmując ramieniem Cher. Śmiały się i nie mogły ustać na nogach. Komedia, którą oglądały wcale nie była tak zniewalająca, lecz samo poczucie obecności osoby, do której Coś się czuło, sprawiało, że cały czas z nią spędzony był najlepszą zabawą. Tak właśnie czuła się Cher, dla której nagle wszystko zaczęło dziać się w zwolnionym tempie. Selena wybuchała śmiechem, wpadała na nią i patrzyła jej prosto w oczy. A to wszystko trwało wieczność. Czarnowłosa nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, co dzieje się w sercu jej koleżanki.
Ubrały kurtki i wyszły na zewnątrz, czekając na autobus. Przerwały rozmowy i zatrzymały się w zupełnej ciszy, ciemności i pośrodku rozpoczynającej się śnieżycy. Na początek parę płatków śniegu osiadło na czapkach i ramionach, potem było ich coraz więcej. Selena spojrzała w górę, a Cher podążyła za jej wzrokiem. Dziewczyna rozchyliła wargi i wysunęła język. Złapała odłamki puchu i opuściła głowę.
- Mmmm… - mruknęła i powtórzyła czynność.
Cher uśmiechnęła się i obserwowała czarnooką. Wkrótce przyłączyła się do zabawy. Zapomniała o swoim skrępowaniu i dała się ponieść emocją. Była taka jak zawsze: zwariowana, energiczna i spontaniczna. Skakała w kółko łapiąc do ust śnieg, aż nagle wpadła na Selene i obie zanurzyły się w zaspie śniegu, głośno się śmiejąc. Wpatrzyły się w gwiazdy i rozmarzyły. Znów pozwoliły by zapanowała cisza. Zero rozmów, śmiechów; tylko głośne oddechy i szum przecinających drogę samochodów. Puch powoli okrywał je. Leżały tak w bezruchu obok siebie, w połowie mokre, ale szczęśliwe.
- Uwielbiam gwiazdy – stwierdziła Sel. Zagarnęła do siebie rękę Cher i złapała ją za przedramię. – Od zawsze prześladuje mnie taki… znak? – kontynuowała. – Zawsze oglądam je z osobą, która będzie mi bliska w przyszłości. Dalekiej lub…
W tym momencie usłyszały dźwięk hamowania i podniosły się. To ich autobus, przeładowany ludźmi, którzy gapili się na nie z pogardą.
- … bliskiej – dokończyła Selena i podniosła się, a następnie podała rękę koleżance.
Wsiadły i zajęły miejsca oddalone od reszty, która nie przyjęła ich zbyt ciepło. Zawstydzone spuściły wzrok i zaczęły bawić się swoimi palcami. W końcu Sel spojrzała na brunetkę i przejechała dłonią po jej mokrym rękawie swetra, który wystawał zza kurtki. Cher odwróciła głowę w jej stronę i wtedy spojrzenia dziewcząt się spotkały.
- Jesteś cała mokra – rzekła szeptem Selena i znów pogładziła jej ramię. – Wpadnij do mnie, to się wysuszysz.
- Nie chcę przeszkadzać, jest naprawdę późno – odparła zawstydzona Cher i ponownie zwiesiła wzrok.
- Nie będziesz. Moi rodzice pojechali za miasto i do jutra będą pakowali resztę rzeczy z naszego starego domu. Wrócą dopiero jutro wieczorem – wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się.
Obie wyjrzały przez okno, za którym piął się dom czarnowłosej. Przecisnęła się przez kolana Cher i złapała ją za nadgarstek.
- No chodź – zachęciła.
Dziewczyny skierowały się do wyjścia i po niedługiej chwili znalazły się już za bramką, prowadzącą do posiadłości państwa Gomez. Właścicielka przekręciła klucz w zamku i prędko otworzyła drzwi, by zaraz je zamknąć. Dzięki temu z domu nie uciekło ciepło i obie mogły je prędko poczuć.
Usadowiły się przed kominkiem na puszystym dywanie. Selena poleciła Cher zdjęcie mokrych rzeczy, więc wkrótce zostały w samych jeansach. Cher rozgrzewała się sama, podczas gdy czarnowłosa robiła gorącą czekoladę. Z kuchni dochodziły ją dźwięki stukania łyżką o kubek. Rozglądała się po mieszkaniu, aż jej wzrok utkwił na zdjęciach. Pierwsze przestawiało dwie kobiety, z których jedna była bardzo podobna do Seleny. Na następnym widniało zdjęcie chłopaka wraz z Seleną. Reszta była bardzo podobna.
- To moja rodzina – wyrwała ją z zamyśleń czarnowłosa, która weszła do pokoju i postawiła na podłodze dwa, parujące kubki.
- Masz na myśli ich wszystkich?
- Tak – przytaknęła. – To moje mamy, Mila i Natalie – wyjaśniła. – a to jest George, mój brat i ja. – uśmiechnęła się. – Tam są moi dziadkowie, ciocie, wujkowie, kuzyni. Wszyscy.
- Masz dwie mamy? – zapytała, niedowierzając. – To… fajnie.
Obie uśmiechnęły się do siebie.
- Tak się złożyło, że też jestem lesbijką, ale George to hetero i czuje się czasami nieswojo. – zachichotała. – To tak jak dziecko, które powiedziało rodzicom, że interesuje je ta sama płeć. Tylko że tu jest na odwrót.
- To zabawne – skwitowała Cher i upiła łyk czekolady. Była pyszna, ciepła, słodka i z pankami na wierzchu. Odłożyła kubek na miejsce – to samo zrobiła Selena. Jakaś nieznana siła zmusiła je do nawiązania kontaktu wzrokowego. Potem zaczęła je przyciągać coraz bliżej i bliżej.
- Może zrobię ci masaż? – zaproponowała nagle Selena, co wyrwało Cher ze stanu w jakim była i wyprostowała się na swoim miejscu.
- Masaż?
- Mhm.
- Cóż, dobrze – zgodziła się ostrożnie.
Selena zniknęła z pokoju, by niebawem wrócić z olejkiem w dłoni.
- Odwróć się na plecy – poleciła koleżance.
Cher posłusznie i w milczeniu wykonywała każde polecenie. Selena usiadła na niej okrakiem, wyciskając na dłonie trochę olejku i rozsmarowując go na plecach Cher. Dotyk wydawał się parzyć i jednocześnie koić. Selena nie bała się posunąć dalej. Delikatnie rozpięła stanik dziewczyny, dotykając jej piersi.
- Co robisz? – obruszyła się Cher.
- Rozluźnij się. To tylko masaż.
- To nie jest…
- Shhh – uciszyła ją Selena. – Zaufaj mi.
Zsunęła zbędne odzienie z jej ramion i podążyła dłońmi ku górze.
- Ufam ci – szepnęła Cher.
Miała w głowie miliony spraw i pytań bez odpowiedzi. Ona była lesbijką i Selena także. A jeśli dotykała jej piersi, to mogło znaczyć tylko jedno.
 Cher zaczęła się wiercić i wkrótce odwróciła się na plecy. Podnosząc się, złapała swoją koleżankę za dłonie i przyciągając do siebie w pocałunku. Wargi wciąż smakowały gorącą czekoladą, sprawiając, że obie miały ochotę na więcej.
Niewinne pocałunki przerodziły się w coś więcej. Brunetka położyła się na dywanie, a czarnooka nawisła nad nią, gładząc po ciele. Następnie oderwała się na chwilę i pokazując gestem, że wraca za moment, zniknęła na schodach. Cher leżała wciąż w tym samym miejscu, głośno oddychając i drżąc. Nie wiedziała co zaraz miało się stać, ale była bardzo podekscytowana.
Sięgnęła po telefon i wybrała numer Harry’ego. Odczekała kilka sygnałów i rozłączyła się. Przyjaciel nie odbierał, a za nią było słychać kroki. W pokoju zjawiła się prawie naga Selena z czymś w ręku. Podeszła do Cher od strony nóg i powoli uniosła je, zsuwając jeansy. Następnie usiadła na niej okrakiem i znów zaczęła całować. Cher jęknęła wbrew woli.
- Za szybko – wydusiła z siebie.
- Cher – rzekła zachrypniętym głosem Selena. – ja tego chcę i ty tego chcesz. Mam rację?
Cher przygryzła wargę. Dotąd z wszystkim co robiła, dzieliła się z Harry’m, stąd wahanie. Co powie, kiedy dowie się, że poszła do łóżka z nowo poznaną dziewczyną? Tylko, że te usta były takie pociągające. Pieprzyć to. Harry nie musiał o niczym wiedzieć.
- Masz rację.
Czarnooka uśmiechnęła się i pokazała zabawkę.
- To moich mam – odpowiedziała. – Wibrator na pasie…
Cher otworzyła szeroko oczy. Myślała, że to ona jest szalona, ale jak widać Selena wie o Tych sprawach więcej.
- Nie bój się. To tak jak seks z facetem, tyle że to ja będę cię pieprzyć.
Pieprzyć, pieprzyć, pieprzyć, Cher powtarzała to w głowie i miała ochotę wykrzyczeć coś podobnego, a potem oddać się dziewczynie. Zdobyła się jedynie na przytaknięcie, co miało być znakiem dla czarnowłosej. Robiła to już kiedyś z chłopakiem. Nie wyszło najlepiej, ale przynajmniej miała za sobą to doświadczenie.
Pozwoliła dziewczynie zdjąć swoją bieliznę, a potem obserwowała jak zręcznie zakłada na siebie ‘przyrząd’ do sprawiania przyjemności. Na początku błądziła palcem w okolicach tamtego miejsca, a potem wsunęła go powoli i poruszała przez chwilę, po czym dodała drugi. Cher wzdychała i krzyczała coraz głośniej,  a to było znakiem na przejście dalej. Zwinęła palce i dotknęła ścianki. Brunetka wygięła się. 

|OLS|

- Idziesz, Dianna?
- Hm?
- Pytałem, czy idziesz.
Blondynka oderwała wzrok od okna. Dostrzegła brata kucającego w holu, który wiązał prawego buta. Przemierzyła długość salonu, starając się nie spojrzeć w lustro . Chris wyprostował się, poprawił kołnierzyk i kątem oka zaobserwował siostrę. Jej wzrok skupiony był na butach, które leniwie próbowała włożyć na zaopatrzone w ciepłe skarpety stopy. Od jakiegoś czasu było z nią coś nie tak, ale Chris zdawał się to lekceważyć.
Pośpieszył siostrę, która niechętnie i bez sprawdzenia stanu swojej fryzury, prześlizgnęła się między nim a drzwiami. Chłopak chwycił kluczyki do samochodu i bez słowa wyszedł z domu.

*

Blue Sky mimo późnej godziny nadal było pełne. Niall sterczał za ladą, poszukując wzrokiem Harry’ego, którego nie mógł dostrzec. Dręczyły go obawy i przeczucie, że przyjaciel i nauczyciel wdali się w kłótnie poza lokalem. Harry był w końcu zdolny do wszystkiego.
Wkrótce zauważył bliźniaków Colfer, stojących w drzwiach. Wywrócił oczami na podekscytowanie Chrisa i podszedł do Dianny, by uprzejmie zabrać jej płaszcz. Oddała mu go bez słowa, jakby uleciało z niej życie. Gdyby Niall był odważniejszy, zapytałby chociaż, czy coś się stało. Niestety nie był.
Chris dostrzegł kilka wolnych stolików, więc wskazał je siostrze i nie martwią się o nią, podbiegł do Ethana, który trzymał kartki z numerkami, nudząc się coraz bardziej swoją pracą.
Dianna bardzo powoli ruszyła za nim, rozglądając się wokół z ostrożnością. Nie zauważyła nikogo ciekawego, więc zajęła pusty stolik. Spojrzała z irytacją na wyzerowany czasomierz, zdając sobie sprawę z tego, że nikt do niej nie dołączy. Nienawidziła siebie. Była tylko gorszą i żeńską wersją swojego brata.
- Wolne?
Uniosła wzrok i kompletnie zamarła. Nie potrafiła wydusić z siebie nawet trzyliterowego słowa, rozdziawiając swoje usta i śledząc wzrokiem wyraziste rysy twarzy mężczyzny. Zaśmiał się dźwięcznie, rozluźniając atmosferę.
- Jestem Zayn, a ty?

|OLS|

Kiedy leżeli obok siebie – Louis z głową na poduszce i dłońmi podkulonymi pod brodę – Harry muskał opuszkami palców jego nagie ramię.
- Panie Tomlinson?
- Harry – westchnął Louis, wywracając oczami. – poza lekcjami jestem Louis.
- W takim razie, Louis?
- Mhm?
- Właśnie spaliśmy ze sobą – skwitował. - Jak było?
Louis zamknął oczy, przypominając sobie wszystko ze szczegółami i uśmiechnął się. Przysunął się bliżej Harry’ego, kładąc dłoń na jego klatce piersiowej i mrucząc:
- Wspaniale. Naprawdę wspaniale. Jesteś świetny, Harry.
- Mnie też było dobrze… z tobą. – Nastolatek wydawał się być niesamowicie nieśmiały i delikatny. Louis uwielbiał w nim takie zmiany.
- Chyba się w tobie zakochuje, Harry Stylesie – zdobył się na szczerość.
Harry wstrzymał oddech, czując jak jego serce miażdży żebra i pozwolił sobie na pocałowanie Louis’ego.
- Będę musiał się zbierać.
- Ugh, chyba tego nie polubię – jęknął Harry, spoglądając w sufit.
- Nie „polubię”? Masz na myśli, że będziemy… - Przerwał. Harry wciąż wpatrzony był w sufit - jakby chciał uniknąć odpowiedzi - póki nie poczuł na sobie wzroku Louis’ego. – Harry? Czy my, no wiesz… jesteśmy teraz… razem?
Harry uśmiechnął się.
- A chciałbyś?
- A czy ty chciałbyś? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
Harry dostrzegł jak mimo wahania, oczy Louis’ego świecą nadzieją. Nie mógł zaprzeczyć. Był zakochany.
- Chciałbym, Louis.
Sposób w jaki Harry wypowiedział to imię, było delikatniejsze niż trzepot skrzydeł motyla. Coś złapało Louis’ego za serce.
- Ale to będzie nasz mały sekret, prawda?
- Oczywiście.
- Więc… to zabrzmi strasznie dziecinnie, ale czy chciałbyś zostać moim sekretnym chłopakiem?
Harry zaśmiał się, przekręcając się i kładąc na Louis’m, miażdżąc jego wargi i trzepocząc rzęsami, odparł:
- Jak mógłbym Panu odmówić, Panie Tomlinson? 


___________
RUTH: Część z Dianną, Chrisem i Zaynem jest tak jakby "zapowiedzią". Have fun przy snuciu domysłów co będzie dalej, dlaczego i co się zmieni... ;)





6 komentarzy:

  1. ah świetny rodział, Harry i Louis są uroczy! :) nie mogę się doczekać następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Heeeej! Jak widzisz – w końcu obiecany komentarz ode mnie. Wiem, że nie muszę się usprawiedliwiać, ani nic, ale czuję taką potrzebę. Nie pisałam komentarzy pod poprzednimi rozdziałami („Kolacja” i „Masz minutę”) z tego względu, że po prostu brakowało mi czasu. Jednak także dlatego, że rozdziały te były dość krótkie i w sumie nie wiedziałam co o nich napisać, więc stwierdziłam, że zbiorę wszystko w jednym komentarzu. Mam nadzieję, że się nie pogniewasz, hm?
    No dobrze, zacznę od rozdziału trzeciego. Hm, jest to jeden z tych rozdziałów, który naprawdę mi się nie podobał. I bynajmniej nie chodzi tu o styl pisania czy coś w tym guście – po prostu Louis tak cholernie strasznie mnie zirytował, że to szok! Boże, miałam ochotę wleźć w ekran komputera i zdzielić go przez tą jego pustą łepetynę! No, powstrzymałby mnie może James z tym jego słodkim: „Da!” i awersją do babci. Elizabeth zresztą też działała mi na nerwy, jak i cała jej rodzinka (no, pomijając Zayna i Miley), ale zakładam, że taki właśnie był zamysł – by skierować złość czytelnika na jedną z postaci, a Elizabeth doskonale się do tego nadaje.
    W ogóle dziwnie wyszło z tą wizytą Harry’ego. W sensie – tak, pomysł był fajny, jednak Lou, do cholery jasnej, dlaczego zostawiłeś go tam samego, ty idioto? Gdyby nie było mi żal mojej, już i tak pokrzywdzonej przez życie, klawiatury, to zapewne walnęłabym w nią głową. Za to postać Harry’ego jest taka barwna i urocza, i wywołuje po prostu uśmiech na twarzy. To, jaki jest uparty, to, jak droczy się z Lou… Po prostu Styles w czystej postaci! I jejku, jejku, jejku! Ta końcówka była po prostu wspaniała! I jestem przeszczęśliwa, że Harry dostał w pysk! Dobra, moje shipperskie serce właśnie się oburzyło na te słowa, ale to takie… takie… No, fajne.
    „Masz minutę”. W ogóle podoba mi się ten tytuł. Nie wiem dlaczego. Ale mam pomysł na shota i mam nadzieję, że się nie obrazisz, jeśli – być może – wykorzystam ten sam tytuł? Zauważ, że tym dyskretnym pytaniem zmuszam Cię, żebyś jednak odpowiedziała na mój komentarz. ; ) Korzystając z okazji, że już i tak odbiegłam od tematu, chciałam przeprosić za wszelkie bzdury, które tutaj dzisiaj napiszę, ale właśnie jem czekoladowego zająca i jest mi słodko w gębie i nie myślę racjonalnie. Dobra, wanilia, skup się na rozdziale czwartym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może zacznę od moich ulubionych fragmentów w tym rozdziale? Uwierzysz, że wcześniej – choć wszystko było ładnie i mi się podobało, nie miałam ulubionych fragmentów? Odcinek czwarty czyni cuda :D Dobra, a więc tak:
      „Ja: nauczyciel, on: uczeń.” – nieodzownie kojarzy mi się to z „Ja Tarzan, ty Jane” i po prostu się uśmiecham.
      „Ale kogo to kurwa obchodzi?!” – Zayn, właśnie biję ci brawo!
      Jezu, Tomlinon, ale z ciebie idiota. Pomijając fakt, że – okej, rozumiem twoje zainteresowanie synem, o tyle powinieneś mieć głęboko gdzieś swoją „cudowną” żonkę, a już na pewno nie powinieneś przejmować się tym, że „zawiedziesz swoich rodziców”. Człowieku! Jesteś dorosły, możesz robić co chcesz. Poza tym – dałeś im wnuka? Dałeś. Posadź jeszcze drzewo i będzie git. I jaaaasne. Okej, może nie zakochałeś się w Stylesie, ale z całą pewnością jesteś nim zainteresowany. Koniec, kropka.
      Ruth, kocham Cię za Nialla w tym rozdziale. Tęskniłam za nim i właśnie, jak zaczynałam czytać, pomyślałam, że fajnie by było, gdyby się pojawił! I mam! On jest tak cholernie przeuroczy, że mam wrażenie, że jest słodszy niż mój zając. Ale nie do końca rozumiem cały ten stres wywołany pojawieniem się Lou na sali. W sensie – czy stałoby się coś złego, gdyby Niall dał mu numerek (jak to zabrzmiało…) czy cokolwiek? Bo nie bardzo łapię, Horan.
      Ha, ha, ha! Wiedziała, że Ethan coś pokręci, no wiedziałam! I to spotkanie Lou i Harry’ego było urocze.
      Ugh, wiesz jak przyciągnąć moją uwagę. +18 mówisz? Mm… Dobra, teraz się wydało, jak ogromnie napaloną biseksualistką jestem. Whatever. Jezu, kobieto, nie wiem czego to sprawka, ale jak tak czytałam, jak podjeżdżają pod ten dom i zobaczyłam, że Harry go zaprasza, a Lou „liczył na to”… Jezu, napięcie jak cholera. Ta przemowa Harry’ego, a zwłaszcza ten fragment o sfrustrowaniu seksualnym… Rozbawiło mnie, ale to takie bardzo… harrowate, nie sądzisz? Tak, właśnie utworzyłam przymiotnik od jego imienia. I wierz mi lub nie, ale po raz pierwszy od długiego skusiłam się i włączyłam muzykę do czytania. Piosenka fajna, aczkolwiek wolałabym wersję instrumentalną, bo zaczynałam skupiać się na słowach bardziej, niż na tekście. Ale… jej, to było gorące. I świetnie opisane – bez przesady, ale też nie zbyt… „niewinnie”. Po prostu naprawdę dobrze opisany stosunek seksualny, nie powiem, że nie.

      Usuń
    2. Scena Seleny i Cher była… i powiem to po raz kolejny… po prostu urocza. Naprawdę, taka… Bo ja wiem? Swojska? Nieco sielankowa, ale naprawdę przyjemnie się to czytało. Zauważyłam jednak pewną niespójność: kiedy Lou i Harry wychodzili z Blue Sky i wracali do domu, by robić to, co już każdy wie, była burza. U Seleny i Cher w tym samym czasie zaczął padać śnieg. To dziwne, nie sądzisz? Również pojawia się błąd, kiedy Sel robi masaż Cher – każe jej się odwrócić na plecy (czyli w moim rozumieniu każe jej się położyć NA plecach), a potem wygląda na to, że Cher jednak leży na brzuchu.
      Również scenę +18 między dziewczynami czytało mi się dobrze, choć jednak wyszła jakaś taka… Nie wiem… No, może za szybka? W każdym razie zaskoczyła mnie Cher, bo wyobrażałam ją sobie jako taką zwariowaną i szaloną, a tu – proszę, waha się i brak jej pewności siebie.
      Zauważyłam literówkę: „(…)więc wskazał je siostrze i nie martwią się o nią, podbiegł do Ethana, który trzymał kartki z numerkami, nudząc się coraz bardziej swoją pracą.” – „martwiąc”, zgubiłaś „c”.
      „Właśnie spaliśmy ze sobą. Jak było?” – Ruth, całe moje biurko jest brudne od mojej własnej śliny i herbaty, którą wyplułam, czytając to zdanie.
      To urocze. Sekretni kochankowie. Oczywiście, zakładam, że długo w sekrecie nie wytrzymają, zapewne zrobią to także na biurku w klasie czy w innym równie niestosownym miejscu, ale któryś z nich w końcu się załamie tym, że muszą się ukrywać.
      Życzyłaś nam dobrej zabawy przy snuciu domysłów odnośnie tego fragmentu z Dianną, Chrisem i Zaynem… Hm. Zaintrygowało mnie to, bo gdy przeczytałam „Wolne?” spodziewałam się, że jednak to Niall się przełamał. Poza tym, liczyłam na Zialla… No dobra, nieważne. Nie chcę, żeby Zayna coś łączyło z Dianną i mam dziwne skojarzenia z trójkącikiem, aczkolwiek – Jezu, wanilia, o czym ty myślisz?! ; )
      W każdym razie na podsumowaniu chce dodać, że rozdział mi się podobał, jednak… Jednak może zbyt dużo się działo i za bardzo przeskakiwałaś z bohaterami i akcją? Nie wiem, takie moje odczucie, bo jestem przyzwyczajona do innych Twoich opowiadań. Myślę, że bardziej by mi się podobało, gdybyś w tym rozdziale skupiła się bardziej na Larrym i Chelenie, a w następnym nieco bardziej przybliżyła Nialla, Diannę, Chrisa i Zayna. Ale nie narzekam, było miło!
      Do usłyszenia wkrótce,
      wanilia.
      @wanilia03 ; www.wanilia-story.blogspot.com

      Usuń
    3. "Masz minutę" - czy miałabym coś przeciwko? Raczej nie, daję ci wolną rękę, rób z tym tytułem co chcesz ;D
      Zaintrygowało mnie "napaloną biseksualistkę". Wiesz, chyba jesteś moją drugą wersją ;o.
      Co do wersji instrumentalne: masz rację, dodam to kiedy będę na komputerze ;)
      Pogoda była kwestią godziny i odległości. Londyn jest duży nie zaprzeczysz :D Ale pisząc myślałam o tym, że pada, Larry robi to co robi, potem trwa film, kończy się i za burzą przychodzi śnieg ;)
      Cóż mogę dodać? Dziękuje za komentarz, dał mi wiele do myślenia. Ach, no i scena z Cheleną przyznam się nie wyszła, ponieważ skupiłam się na Larry'm. W końcu on jest najważniejszy, czyż nie?

      Usuń
    4. "Masz minutę" - czy miałabym coś przeciwko? Raczej nie, daję ci wolną rękę, rób z tym tytułem co chcesz ;D
      Zaintrygowało mnie "napaloną biseksualistkę". Wiesz, chyba jesteś moją drugą wersją ;o.
      Co do wersji instrumentalne: masz rację, dodam to kiedy będę na komputerze ;)
      Pogoda była kwestią godziny i odległości. Londyn jest duży nie zaprzeczysz :D Ale pisząc myślałam o tym, że pada, Larry robi to co robi, potem trwa film, kończy się i za burzą przychodzi śnieg ;)
      Cóż mogę dodać? Dziękuje za komentarz, dał mi wiele do myślenia. Ach, no i scena z Cheleną przyznam się nie wyszła, ponieważ skupiłam się na Larry'm. W końcu on jest najważniejszy, czyż nie?

      Usuń